Przejdź do głównej zawartości

Spotkanie z Benitą !

Od czego zacząć? hmm....
Minęło trochę czasu od mojego powrotu z Afryki,już ochłonęłam z tych przeżyć a tu zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i znowu nie będzie czasu na pisanie, więc dziś wzięłam się w garść i usiadłam do komputera aby wstawić ten szczególny dla mnie post.I nie wiem od czego zacząć :)
Może wstawię tu link do posta o samej adopcji i skąd mamy Benitę.
https://dluszczki.blogspot.com/2017/10/benitha-tumukunde.html

Kiedy przystąpiliśmy do adopcji serca, nie miałam pojęcia że kiedykolwiek zobaczę to dziecko nam dane.Wystarczały listy  i zdjęcia.Jednak kiedy  pojawiały się gdzieś wiadomości o takich spotkaniach, ja nie wierzyłam że może to spotkać nas.Tym bardziej że jeszcze kilka lat wstecz nasze dzieci były małe do tego praca i obowiązki nie pozwalały nawet o tym pomyśleć że możemy pojechać do  Benity.Z biegiem czasu to nasze córki zaczęły się dopytywać czy ona może do nas przyjechać, czy może my tam do niej pojedziemy???. No w sumie myślałam ...fajnie by było ja zobaczyć, na tym się kończyło moje rozmyślanie.
Aż pewnego razu, dokładnie 2 grudnia 2018, spotkałam na pielgrzymce Talentu
 https://duszpasterstwotalent.pl/ znajomego.Środek zimy a kolega jakby z solarium wyszedł :). Oczywiście zażartowałam a on mi odpowiada że był w Rwandzie!!! Nie odpuściłam...dowiedziałam się wszystkiego i nagle pojawiła się iskierka nadziei, a nóż....Opowiedziałam mojemu mężulkowi o całej historii i wiecie co on  na to?!........No to Ty tam pojedziesz za rok!!!
A jak mój kochany mąż  mi coś mówi to dotrzymuje słowa! No taki kochany ten mój Aruś!!
I tak żyłam tym wyjazdem od tamtego momentu.
Planowałam nauczyć się kilka zwrotów i słówek w języku kyni rwanda ale nie szło mi to, jakiś dziwny ten język. Upewniłam się jednak czy ktoś będzie tłumaczem podczas naszego spotkania,abyśmy  mogły choć odrobinę się porozumieć.
Kiedy wylądowałam w Rwandzie w stolicy Kigali, wysiadłam z samolotu i już po odprawie na świeżym powietrzu,dotarło do mnie że tam jestem....pojawiły się łzy szczęścia! Tym bardziej że już nazajutrz miałam spotkać się moją córką Benitą.
Nie mogłam spać w nocy...a już o 7 rano czekałam na nią.Bardzo się denerwowałam samym spotkaniem i tym że się spóźniała.Teraz już wiem że nie było warto, z opowiadań braciszka pallotyna Zdzisława (nasz przewodnik po Rwandzie) wiem że tamtejsi ludzie nie noszą zegarków i rzadko przychodzą na czas.Czyli są szczęśliwi jak to się u nas mówi!
Z tego zamieszania okazało się że ona czekała na mnie po drugiej stronie budynku.
Pierwsze co, to kiedy ją zobaczyłam... po prostu się poryczałam !!! Miałam zaplanowane  że kiedy ją zobaczę to z całej siły przytulę do serca i nie puszczę. Jednak rzeczywistość była inna.



Wszystko za sprawą kultury jaka panuje w tym  kraju.Najpierw  zostałam przywitana przez ciocię Benity-Żanet, która w tym czasie sprawuje nad nią opiekę.Benita nie ma rodziców ani rodzeństwa.Na pierwszym zdjęciu widać moją radość a  z kolei wygląd i mina Benity nie koniecznie na to wskazuje.Jak się dowiedziałam  w trakcie naszego spotkania,dzieci podczas obecności dorosłych nie mają prawa się odezwać bez ich pozwolenia a często nawet podnieść głowy do góry.Nie mogłam tego na początku pojąć.Do trudności  przyczyniła się też osoba tłumacząca. Miałyśmy mało czasu,a  tu Żanet mówiła po kini- rwanda,siostra zakonna tłumaczyła na angielski a  z kolei kolejna osoba na polski.W sumie to prawie cały czas płakałam.Benita z kolei nic nie mówiła.Ale kiedy dałam jej foto-album ze zdjęciami jej, naszymi,z ważniejszymi miejscami Rwandy oraz Polski, jakby się ożywiła.Bardzo była zaskoczona tymi zdjęciami.Miałam masę pytań w głowie zaplanowanych a jednak chwila spędzona z  moją Benitką w zupełności wystarczyła. Po prostu siedziałyśmy na tej ławeczce,oglądałyśmy zdjęcia,pokazywałam jej naszą Polskę,rodzinkę i nie puszczałam jej z objęcia.
Poszłyśmy razem do kaplicy na mszę a potem mogłyśmy razem zjeść śniadanie.



Cały czas obserwowałam każdy jej ruch,każdy kawałek jej ciała, a jej buzię pragnęłam zapisać sobie w pamięci jak na dysku, aby jak najwięcej zapamiętać szczegółów.Jej postać jak obraz skopiowałam i schowałam w swoim sercu.Moja Kochana córeczka Benita.
I tylko strach że zaraz sobie pójdą i już więcej jej nie zobaczę,że za krótko,że za mało czasu nam dano.W kółko powtarzałam że ja kocham, aby zapamiętała na zawsze że jest dla mnie bardzo ważna, że jest jednym z moich szóstki dzieci.I myślę że z upływem tych minut coraz bardziej się oswajała i raźniej było nam ze sobą.A kiedy  miałyśmy się pożegnać,tak samo ryczałam jak na początku. I kiedy już szły do bramy wyjściowej, nie mogłam tak o odwrócić się i sobie pójść do swoich spraw....stałam i płakałam że już jej więcej nie zobaczę ale ona jeszcze dwa razy wróciła do mnie, przytuliła mnie... i powiedziała  I love you !!! 
Byłam prze szczęśliwa!!!( ale i tak dalej beczałam).




Miałam ogromy nie dosyt,bo potem przypomniałam sobie ile miałam pytań,chciałam nagrać filmik dla moich dzieci z naszego spotkania.Zapytałam braciszka czy była by możliwość jeszcze raz zobaczyć Benitę.Plan pielgrzymki był co do dnia obmyślany jednak i była to wielka niewiadoma a już tego samego  popołudnia wyjeżdżaliśmy dalej.Braciszek zrobił  mi ogromną przysługę i powiedział że w ostatni dzień wrócimy do Kigali i będzie możliwość ponownego spotkania się. No to cudownie....Mogłam spokojnie oddać się pielgrzymowaniu i zwiedzaniu Rwandy.
Każda ostatnia sobota miesiąca to wielkie sprzątanie stolicy kraju.Takie ludowe poruszenie.Nieczynne są wtedy sklepy,firmy,banki itd.Wszyscy bez wyjątku dzieci czy dorośli wychodzą z domów i sprzątają Kigali.Koszą trawniki,zmiatają ulice,myją okna,plewią grządki...
Miasto jest czyste i zadbane.
Ale co z tego, przez to sprzątanie  Benita z Żanet nie zdążyły tego dnia na umówione spotkanie.Było mi bardzo przykro ale pocieszałam się tym co miałam.Z każdej poprzednio spędzonej chwili i z tych kilku zdjęć które zdążyłam zrobić.
Ale gdzieś jeszcze tliła się iskierka nadziei.Przygotowałam jeszcze kilka rzeczy których nie potrzebowałam zabierać z powrotem do Polski a tam przydadzą się Benicie.jeszcze pamiątki z Kobeho  i jak to braciszek mówi ...dasz im na kozę to będą mieli luksus bo i mleko i potem mięso...i tak do ostatnich chwil w drodze na lotnisko  jeszcze się rozglądałam i wypatrywałam jej.Niestety nie dojechała,braciszka poprosiłam o przekazanie rzeczy dla Benity i  żegnaj Afryko.
Ogromny żal było zostawiać te biedne dzieci....tyle jeszcze mogła bym tam pomóc...żal tej pięknej i urodzajnej Afryki- raj na ziemi, piękne miejsca,uśmiechnięci ludzie...
Odprawa...walizka za ciężka! Trzcina cukrowa,kawa...przepakowanie...nerwówka...bariera językowa...ojej...telefon....braciszek?
-Danusiu wyjdź z  budynku Benita przyjechała!!!
-CO? Jak? nie mogę już się cofnąć jestem po odprawie....Benita już nie może wejść!!
-Podejdź do okna...
-!!!!


Ogromnie się wzruszyłam gdy ja zobaczyłam w tej białej bluzeczce z Zakopanego,którą dałam jej na naszym spotkaniu! Jak pięknie wyglądała.Jaka była uśmiechnięta.Cudowna! Braciszek podał jej słuchawkę i powiedziałam że ją kocham i że jeszcze do niej przyjadę..Aż wszyscy się popłakaliśmy...
A celnik zapytał czemu płaczę...
A jak tu nie płakać?

I tak oto wyglądały moje spotkania z Benitą!! A ja wsiadłam do samolotu i
odleciałam  w drogę powrotną, a moje myśli biegły do domu, do mojego mężulka, do moich dzieci...i wracały do Afryki  i do Benitki...

Na zakończenie...
Zapytałam kilka dni wcześniej braciszka czy była by możliwość zabrania Benity do Polski na kilka tygodni.Odpowiedział mi...Dziewczyno-krzywdę byś jej zrobiła.Ona jest tutaj szczęśliwa.Wystarcza jej to co mają.A tam zobaczyła by w jakim świecie ty żyjesz i co po dwóch tygodniach miała byś serce odesłać ją z powrotem do Afryki?? Jest też problem z paszportem...musiała by jechać do innego kraju,Tanzanii tam za ogromną opłatą wyrabiają paszporty.Na dodatek ona jako sierota bez rodziców miała by to jeszcze bardziej utrudnione.Ale czy ty tego byś właśnie chciała?? Łatwiej przyjechać czy pisać aby wiedziała że jesteś przy niej.Nie każde dziecko z adopcji ma takie szczęście że zobaczy swoich adopcyjnych rodziców.To naprawdę jest dla niej dużo.
No to teraz już wiem co jeszcze kiedyś w życiu zrobię...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Klaudia i Szymon

 Oboje uwielbiają tańczyć, oboje lubią Patryka Swayze i  Jennifer Grey, a film i muzyka Dirty Dancing  to ich ulubiony temat. Nie dziwne że wybrali ten utwór i dzięki pani Joasi Porada, nauczyli się i wszystko w tym tańcu oddają. Są sobą, łączy ich piękna więź. Znajomość która zapoczątkowała się podczas rehabilitacji jeszcze kiedy byli w śpiochach :). Przyjaźń w szkolnej ławce przez dobrych lat, w końcu  przerodziła się w zakochanie. Szymon skończył szkołę, Klaudia jeszcze została. Ale rozmawiają ze sobą, dzwonią... pewnie tęsknią. Spotkali się ponownie na obchodach święta  i uroczystości 50-lecia Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Mrowli. Zatańczyli znowu, a ja mam zawsze łezkę w oku, kiedy na nich patrzę. Zebrali gromkie brawa, chyba wszystkim się podobali. I to jest kolejna piękna pasja Szymka (ma to po mnie :)) Kolejny dzień pełen emocji... pełen wdzięczności za niego!  Jestem dumna ! cdn.

Szymon u pani Prezydentowej

 Niesamowite wydarzenie miało miejsce 14 lipca tego roku.  Do końca nie wierzyłam że to się dzieje naprawdę ! Za sprawą wspaniałych ludzi... Bogusia Wybraniec... Gabriela Tomaka -Ząbek  oraz  Kamil Zalewski ! Znaleźliśmy się w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. Wszystko podziało się spontanicznie i bardzo szybko w przeciągu niespełna trzech tygodni od pierwszej informacji...tak więc nie zdążyłam do końca się przygotować emocjonalnie i uwierzyć że to prawda. Myślę że i Szymek na poważnie nie zdawał sobie sprawy z tego spotkania. Pomysł pojawił się w głowie Kamila. Co zrobić z zakupioną na licytacji sukienką ?   Komu sprezentować ?  Oryginalna rzecz dla wyjątkowej osoby!  Tutaj ciąg dalszy za sprawą Bogusi.... to dzięki niej znaleźliśmy się tak szybko, to po pierwsze i co ważniejsze  w tym miejscu. To ona wprowadziła nas dosłownie w progi pałacu. Z dreszczykiem na plecach, stukałam obcasami po korytarzach i salonach. Szymon z uśmiechem  i plikiem swoich prac pod pachą. Gabrysia z pięknym p

Szymona Pokaz mody

 Choć minęło trochę czasu od marca, nie ukrywam że jeszcze żyjemy tym wydarzeniem. Przyszłość lubi zaskakiwać. Tak jak pisałam w poprzednim poście , nie do końca wierzyłam że to się uda. Wszystkie wydarzenia spadły na nas jak grom. Szybko i z zaskoczenia. Najpierw telefon od Madzi,... czy będziemy na koncercie w klubie "pod Palmą"?  Szok. Cała akcja koncertu miała na celu zebranie pieniędzy na pomoc ukraińskim dzieciom. Muzyka, zabawa, licytacje... Szymona suknia wystawiona na niej. Kiedy przyjechaliśmy z Szymkiem do klubu po raz pierwszy ją zobaczyliśmy. Ogromne przeżycie. Szymon nie mógł uwierzyć że to się dzieje naprawdę, że to jest sukienka uszyta według jego projektu!! Ok, niech się dzieje. Bardzo przyjemni prowadzący licytacje, sprawili że Szymek w ogóle się nie krępował i wystąpił wraz z nimi na scenie. Powiedział kilka słów do mikrofonu i zaczęła się licytacja. Troszkę  obawiałam się  czy znajdą się chętni ,bo w sumie było niewiele osób z przewagą młodych ludzi. Pomyś