W ubiegłą niedzielę wybraliśmy się na całodniowa wycieczkę do Przemyśla. Raniutko samochodem pojechaliśmy do Rzeszowa a stamtąd pociągiem do Przemyśla.
Prawie jak pałac i tyle tych pomieszczeń że można się było w chowanego bawić i biegać do woli. Do Rzeszowa jechaliśmy "prawie" pendolino!!! Tyle że z zewnątrz ciuchcia jak to mówi Faustynka nowoczesny a jechaliśmy dwie godziny. Bartek stwierdził że gorsza atmosfera bo ludzi masa i zero intymności. A tu jeszcze nowocześniejszy kibelek!!! Trudno było utrzymać dziewczynki bo chciały chodzić co chwilkę myć ręce!! My możemy pokazywać różne ciekawe rzeczy a im i tak najbardziej podoba się "kibelek". Podróż powrotna była wesoła ale i rozbrajająca chwilami. Szymon zaczepiał jakąś studentkę a dziewczynki tańczyły i śpiewały. Jednak cało i zdrowo udało się dotrzeć do domu. W domku czekała na nas pyszna pizza. Gabriela zrobiła niespodziankę :)
Dziewczynki podekscytowane,ponieważ pierwszy raz w życiu miały wsiąść do pociągu. Szymon zapakował cały plecak przekąsek ,dobry chłopak ,wszystko zostało zjedzone!! Podczas jazdy w sumie prawie półtorej godziny,rozszalały się nasze dzieciaki. Weronika i Faustyna zachwycone były najbardziej kibelkiem. Pan konduktor za każdym razem kiedy przechodził przez nasz wagon był radośnie witany gromkim "dzień dobry" , pewnie miał nas dość !
Zaraz po przyjeździe udaliśmy się do kościoła OO.Franciszkanów na mszę świętą. Bardzo piękny stary kościół z XIV wieku. Zachwycały nas malowidła na ścianach. Znajduje się tam też obraz Matki Bożej Niepokalanej z XVII wieku. Dziewczynki padły, usnęły kochane tak były zmęczone podróżą.
Zaraz potem coś pysznego na obiadek i smakowite lody na deser. Poodpoczywaliśmy na pobliskim ryneczku.Wika łapała gołębie ale żadnego nie udało się jej dogonić. Słoneczko miło ogrzewało spacerowiczów.
Dalej wybraliśmy się spacerkiem na Zamek Kazimierzowski na wzgórzu.
Schodkami weszliśmy się na basztę z której podziwialiśmy panoramę miasta a przy pięknej pogodzie daleko można było wzrokiem sięgnąć.
Jeszcze lochy. Weronika przestraszona bo zobaczyła kostka (szkielet).
Widzieliśmy różne narzędzia
tortur. W zakamarkach muru ukrył się nawet wielki pająk krzyżak brrrr... i ogromny szczur jak to w lochach i piwnicach bywa ! :)
Na dole jeszcze zaszliśmy do cukierni na kawę i ciasto. Bo przecież wszyscy głodni po takim spacerze. Zaskoczył nas jeszcze dworzec PKP, bo kiedy przyjechaliśmy przed południem wypadliśmy na miasto nic nie zauważając. A teraz kiedy czekaliśmy na pociąg powrotny zwróciliśmy uwagę na wnętrze budynku.
Komentarze
Prześlij komentarz