W ostatni wekkend ferii zimowych załapaliśmy się z Szymkiem na pielgrzymko-wycieczkę razem z naszym chórem parafialnym (do którego należę) do Zakopanego. Wyjazd w sobotę nad ranem o 4.30 w siwy mróz. Pierwszy punkt postoju to miejscowość Dębno Podhalańskie. Mogliśmy wejść do zabytkowego Kościółka pw.św. Michała Archanioła z XV wieku w którym między innymi nasz filmowy Janosik i Maryna brali ślub. Podziwialiśmy bardzo piękne wnętrze i freski namalowane przez przypadkowych podróżnych malarzy. Nasz dyrygent zagrał na cymbałkach piętnastowiecznych a my z zaciekawieniem słuchaliśmy miejscowego proboszcza który opowiadał o historii tego miejsca.
 |
|
Następnie pojechaliśmy już do samego Zakopanego pod Gubałówkę. Wyjechaliśmy na górę kolejką a w planach było przejście do Butorowego Wierchu i zjazd wyciągiem krzesełkowym na dół. Niestety ze względu na warunki pogodowe to jest silny wiatr zjechaliśmy także kolejka linową. Dla Szymona wielką atrakcją był spotkany na Gubałówce "Janosik".Obfotografował się z nim chyba we wszystkich pozach!!!
 |
Szymek i Janosik zamienili się nawet czapkami ! |
Kolejnym punktem była Wielka Krokwia. Po drodze kolejny zabytkowy malutki i cały drewniany Kościółek na Jaszczurówce. Póżniej pojechaliśmy do Olczy gdzie w Sanktuarium Matki Bożej Objawiającej Cudowny Medalik mogliśmy podziwiać piękne witraże przedstawiające historię Polski a także piękną szopkę w której są postaci w "prawie" normalnej wielkości.
Mieliśmy też okazję i przyjemność zobaczyć góralską parę młodą której to, jako że jesteśmy chórem zrobiliśmy bramę i zaśpiewaliśmy STO LAT.
Po zakwaterowaniu się na miejscu noclegowym w Poroninie kolejną atrakcją i frajdą była przejażdżka w ciemny wieczór zaprzęgami konnymi ( miał być kulig ale bez śniegu się nie da !!) Na zakończenie dnia biesiada w góralskim szałasie. Przy akompaniamencie i wspólnym śpiewie pyszna pieczona kiełbaska i oscypki.
W niedziele po śniadaniu udaliśmy się do Kościoła na Krzeptówkach, gdzie podczas mszy świętej mogliśmy zaprezentować się i zaśpiewać. Mój osobisty fotograf ( Szymek) się spisał i mogę wstawić zdjęcie w jego wykonaniu.
Pooddychaliśmy górskim powietrzem przemierzając Dolinę Strążycką do samego wodospadu Siklawica. Ja chwilami nie miałam sił zwłaszcza w niektórych momentach pod górkę więc nie wyolbrzymię za bardzo jak powiem że dla Szymka to był nie lada wyczyn. Od małego nie lubił chodzić i trzeba było go zachęcać i namawiać na różne sposoby, najgorzej było jak zawracał z drogi. A tym razem naprawdę super mu szło, z małymi postojami doszliśmy do celu.Niektórzy z naszej wycieczkowej grupy chwalili Szymka za ten wysiłek i trud.:)
 |
Szymon i Giewont |
Pogoda nam dopisała,zimę zostawiliśmy w Sokołowie.Tylko halny mocno wiał ale jak na tę porę roku było pięknie.Żartowaliśmy sobie że tylko grzybów brakuje!! Mimo pięknego otoczenia i zagadywania Szymka na różne tematy gorzej było podczas schodzenia w dół.Szymona bolały palce w butach trochę nieodpowiednich,mnie kolana ale razem udało się i doszliśmy do mety.Na koniec jeszcze zakupy na Krupówkach,dla każdego jakiś drobiazg i pyszny obiad,lody i kawka.Droga powrotna szybko zleciała. Śpiew umilał czas każdemu.Szymek nawet tańczył w autokarze!! Bardzo było mi miło że mógł pojechać ze mną, jakoś tak rażniej i wesoło we dwoje nam razem było.
A na koniec przedstawiam kolejne rysunki Szymka.
 |
Żeby mi dobrze wychodził śpiew to mąż mi będzie przygrywał. |
 |
Nuty są, malinowy szalik jest, tylko nie wiem czemu te uszy mi odstają i kto w takich wysokich butach chodzi?!! |
Komentarze
Prześlij komentarz